Niestety koniec roku i początek nowego nie był miły. W piątek 29 grudnia Hubi obudził się z wysoką gorączką, po konsultacji z pediatrą dostaliśmy antybiotyk i nakaz zbijania wysokiej temperatury, bo nad 39° C. Po podaniu leków temperatura nie chciała spadać, a jak już spadła to tylko kilka kresek. W sobotę Hubert odmawiał jedzenie i przelewa się przez ręce, po naradzie z lekarzem wezwaliśmy kartkę.
Sanitariusze bardzo szybko przyjeżdzają i jeszcze szybciej zabrali nas do szpitala. Tam rutynowe procedury, papiery i badanie. Zapada decyzja o pozostawieniu Nas w szpitalu.
Na oddziale po 5 próbach założenia wenflonu i badaniach wychodzi że HGB tylko 5,1 g/dl, zamawiamy krew. Niestety czekamy na nią bardzo długo bo weekend i jest tylko jeden samochód który jest w trasie. Po ponad 10 godzinach podłączają Hubcia do kabelka z krwią.
Dni nam mijają ale temperatura za nic w świecie nie chce spadać. Hubert jest bardzo zmęczony, nie chce jeść. Codziennie przychodzi inny lekarz i mówi co innego i zleca inne leki.
Po 6 dniach wreszcie zaczynają Nas słuchać i Hubi wraca powoli do formy. W szpitalu spędzamy 11 długich dni i nocy. Wychodzimy a bardziej Nas wyrzucają bo znów zajmujemy cała salę.
Kaszel Nas nie opuszcza ale My wiemy że po ciężkim zapaleniu płuc tak u Hubcia jest. Póki co mamy zleconą inhalację i dochodzimy w domku do siebie.