No i koniec dobrego... Hubert załapał jakiegoś wirusa :( W nocy ładnie spał a rano katastrofa, mokry kaszel, katar który zalega w zatokach. Całe szczęście osłuchowo jest dobrze, (dziękujemy naszej kochanej Pani doktor za to że nawet w niedzielę znajdzie dla nas czas) gorączki póki co też nie widać i oby się nie pojawiła, bo zaraz na łeb na szyję zacznie spadać morfologia i trzeba będzie jechać i przetaczać krew... Tak więc bardzo prosimy wszystkich o moc uzdrawiaczy dla Huberta.
A ja cały czas zastanawiam się skąd to paskudztwo do nas przyszło i analizując mijający tydzień to sporo ludzi w tym tygodniu przewinęło się przez nasz domek a na dodatek we środę byliśmy w Krakowie na ściąganiu gipsów a tam wiadomo siedlisko bakterii i wirusów :(
A teraz pochwalimy się, jaki ładny statek zbudował Hubert z tatą, (to jedne z wielu prezentów z Fundacji Dziecięca Fantazja) Statek składaliśmy prawie 2 godziny, na samym początku Hubi podawał klocki, niestety tata tak długo go składał że podawanie klocków znudziło się a sen przeszedł i nasz mały pomocnik padł na podłodze trzymając w ręku jednego ludzika :)