Hubert po raz drugi w tym roku zrobił się żółty i pokazywał na brzuch. Znów trzeba było obrać kierunek Kraków. Było trochę więcej problemów bo nigdzie nie było już miejsc na oddziale. Zawsze lądujemy na oddziale dziennym hematologicznym, tym razem wylądowaliśmy na onkologiczno-hematologicznym.
Tam normalne procedury. Badania, zakładanie wenflonu. Hubert znów cały czas był podpięty do pompy z lekami i płynami które pomagały wypłukać nadmiar toksyn i poprawić pracę wątroby i woreczka. Tym razem nie było gorączki, apetyt dopisywał a i humor był super.
Hubert miał towarzystwo na sali, do dyspozycji przedszkole z Paniami i masę nowych zabawek.
Na oddziale byliśmy kilka dni, parametry z dnia na dzień się poprawiały, niestety w niedzielę padł nam wenflon i nie było możliwości wkłucia się nowego. Hubert przeszedł na doustne leki i cały czas czekaliśmy na decyzję lekarzy o założeniu wkłucia centralnego. Okazało się że nie można tego zrobić bo przeszedł niedawno silne zapalenie płuc i nici ze znieczulenia. Żaden z anestyzjologów nie chciał się tego podjąć. Więc wypisali nas do domu z lekami i nakazem picia dużej ilości płynów.
Kolejna kontrola usg, chirur i hematolog 27 lutego.