Z środy na czwartek Hubert obudził się z gorączką, był bardzo niespokojny, miał przyśpieszony oddech. Ogólnie nie podobał mi się. Po podaniu czopka, gorączka spadła i tuz prze 4 rano usnął.
Z samego rana poleciał do laboratorium zbadać krew. Po niecałych 20 minutach miała wynik morfologi w rękach i aż nie usiadłam z przerażenia. HGB-6,2g/dl.
Więc nie było rady i czym prędzej dzwoniłam do Krakowa na hematologię i zamawiałam krew. Zaraz po 8 rano siedzieliśmy już w samochodzie. Około 11 byliśmy już na miejscu. Po szybkim przyjęciu, biegiem na oddział na pobranie krwi na krzyżówkę. Około 14 Huber siedział już pod kroplówką z krwią. Niestety po godzinie żyłka nie wytrzymała i trzeba było zakładać drugie wejście. Oczywiście nie obyło się bez mega płaczu.. ale za to Huber zaliczył wizytę Mikołaja Św. nie wliczając poprzedniego w domku.
Około 18 byliśmy już wolni od kroplówki z krwią i gotowi do drogi, zwłaszcza, że gorączka spadła i lekarze pozwolili nam jechać do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz