Z przykrością piszę ale Huberta dopadło gardło. Jeszcze w sobotę przyjmował gości a niedziela była kiepska. Pojawiła się gorączka i to jak dla nas bardzo wysoka bo 38,5.
Około 14 spadła na tyle, że wrócił do formy. Niestety od 19 już nie było tak wesoło i mimo podania drugiej dawki leku na zbicie temperatury, gorączka nic nie spadła. Po rozmowie telefonicznej z ukochaną panią doktor zapadła decyzja że musi go zobaczyć. I tak około 20 nasza pediatra zawitała do nas. Osłuchowo czysto ale w gardle nieciekawie. Bo sporo gęstej wydzieliny.
Teraz na 10 dni mamy antybiotyk.
Dziś jest już wiele lepiej i nocka przespana. Bo poprzednie dwa dni i dwie noce były koszmarne. Do tego doszedł problem z brzuszkiem.
Pocieszające jest to iż to pierwsza choroba od dawna, bo poprzedni antybiotyk brał w czerwcu.
Pocieszające jest to iż to pierwsza choroba od dawna, bo poprzedni antybiotyk brał w czerwcu.
Ale pewnie zdziwicie się, że mimo choroby Hubert był aktywny i pomagał mi w kuchni przy pieczeniu pierniczków. Robił to w przerwie gdy nie miał gorączki.
Kuchnia to jego żywioł i zawsze jest pomocny. To najlepszy kucharz jakiego znam :)
Kuchnia to jego żywioł i zawsze jest pomocny. To najlepszy kucharz jakiego znam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz