Jak co roku o tej samej porze wyjeżdżamy na turnus rehabilitacyjny. Początek lipca spędzamy w Międzywodziu. W tym roku pogoda nas nie rozpieszczała, nie było 30 stopniowych upałów, w ciągu dwóch tygodni padało dwa dni od ran do wieczora. Pozostałe dni były ok.
Hubert jak zawsze był mega zadowolony, choć w tym roku widać skutki uboczne brania leków na padaczkę. Dłużej spał i szybko się nudził. Ale jedno się nie zmieniło miłość do gokartów. Choć w tym roku nie chciał sam jeździć, tylko wolał siedzieć i rozkazywać w którą stronę jechać.
Towarzystwo od lat się nie zmienia więc znamy się jak "łyse konnie" Było wspólne plażowanie, spacery, ogniska, wspólne wypady na lody, rybki czy pizze.
Pod koniec turnusu większość dzieci była na antybiotyku, my przyjechaliśmy z mokrym kaszlem. Póki co osłuchowo czysty, robimy inhalację i mamy nadzieje, że szybko kaszel nam minie bo już za kilka dni czeka nas impreza urodzinowa Huberta.
Mam nadzieje, że za rok również zdrowie nam pozwoli na wyjazd, bo Hubert uwielbia palże i zabawę wśród dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz