Jak to mówią święta, świąeta i już po świętach. W tym roku święta spędziliśmy w większym gronie i aż w trzech domach. Dwie wigilie jednego dnia to zdecydowanie za dużo, bo męcząca jest zarówno jazda jak i samo ubieranie się i rozbieranie, nie wspomnę już o jedzeniu.
Najpierw zjedliśmy wigilię u Grzesia rodziców i w tym roku zabraliśmy Huberta bo pogoda była sprzyjająca, choć jak wyszliśmy to wiatr był bardzo duży. Na 17 byliśmy umówieni na Wigilię u mojej mamy. Był też brat z dzieciakami i z żoną. Automatycznie było sporo pracy i jedzenia. Dzieciaki całe szczęście bawiły się dość ładnie a przede wszystkim wszystkie były zdrowe co rzadko się zdarza. Tak więc Wigilia upłynęła nam miło i leniwie.
Pierwszy dzień świąt mieliśmy zaproszenie na śniadanie do mojej mamy ale tuż przed godziną 12 byliśmy już w drodze do Nowego Sącza. Jeszcze raz serdecznie dziękujemy za zaproszenie i gościnę. Tam jak zawsze jest mnóstwo jedzenia, śmiechu i zabawy. A korzystając z okazji, że tata miał więcej wolnego zostaliśmy aż do Nowego Roku. W Sylwestra dzieciaki tak szalały że oboje poszli spać dopiero po 1 w nocy. Po cichu łudziłam się że Hubert pośpi do 8-9, niestety nasz ranny ptaszek wstał kilkanaście minut po 7 i był gotowy do zabawy. Niestety od czwartku Hubert miał już zajęcia i trzeba było wrócić do domku.
Mój pomocnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz