We czwartek z samego rana wyruszyliśmy do USD w Krakowie-Prokocimiu. Droga nie należała do najlepszych bo mgła był bardzo duża. Na miejsce przyjechaliśmy parę minut przed 7. Około 8 Hubert miał pobraną krew i po godzinnym oczekiwaniu weszliśmy do gabinetu. A tam jak zawsze sterta dokumentów do wypełnienia i podpisania. Na oddziale zameldowaliśmy się tuz przed 10, po wejściu okazało się że jest masa dzieci, wszystkie duże łóżka zajęte, nam udało się dostać ostatnie ale takie dla maluszków :)
Około 11 Hubert miał założony wenflon i pobraną krew min. na krzyżówkę.
Niestety dopiero o 15:30 podłączyli nas do kroplówki z krwią. Oczywiście był mega bunt, płacz i wyrywanie się. A tak swoją drogą nie wyobrażam sobie innych Pań pielęgniarek na tym oddziale co tam pracują. Z taką cierpliwością, opiekuńczością i serdecznością podchodzą do każdego dziecka i rodzica. Tam po prostu pracują LUDZIE WIELKIEGO SERCA nie ujmując nic a nic lekarzom. którzy również są wspaniali.
Po dwóch godzinach Hubert był wolny od kabelka ale musieliśmy poczekać jeszcze ponad dwie godziny i poprosić o wypis na żądanie. Wcześniej nie było żadnych problemów z wyjściem po godzinie ale teraz przepisy się zmieniły i jeśli chce się zabrać dziecko do domu trzeba prosić o wypis na żądanie. I tak kilka minut przed 20 byliśmy już w samochodzie a do domku dotarliśmy tuż przed 22.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz